Nie lubię wyrzucać rzeczy i tak samo nie lubię ich przechowywać.
Tak też było w przypadku różowego swetra.
Wsadziłam go do pralki, nastawiłam maksymalną temperaturę i radośnie czekałam. Niestety tym razem ku mojemu zaskoczeniu...
To właśnie zwykło nazywać się złośliwością rzeczy martwych.
Gdybym bardzo się starała wyprać szybko sweterek tak żeby był gotowy na jutro i pięknie wyglądał, kusił miękkością , pewnie skurczyłby się o rozmiary dwa i świetnie pasował na koleżankę , której zazdroszczę filigranowości;-(.
Ale przecież ja chciałam żeby się skurczył wręcz sfilcował, a on... NIC. Stracił jedynie intensywność koloru.
Ale pomysł i plan już raz powzięty zbytnio odwlekany umiera i stacza się w otchłań nigdy nie wypróbowanych. Pomyślałam: nie tym razem, jeszcze trochę i nic się tam nie zmieści.
Więc do dzieła.
I są małe kaputki, cieplutkie i milutkie. Mają tez dzwoneczki. Małej właścicielce bardzo przypadły do gustu, zwłaszcza dzwoneczki.
I starczą jej na długo bo wyszły troszkę za duże.
hihihi-pomysł na kaputki przednie:))..przepraszam ,że dopiero teraz pisza ,ale nie zauwazyłam wcześniej komentarza:))...króliki wypełniam poduszkami...hihihi...kupuje w lumpeksie poduszki-"jaski" specjalnie z tą myślą....ich wypełnienie jest mieciutkie i bardzo dobrze sie sprawdza....no i cena!!!!pozdrawian
OdpowiedzUsuńDziękuję;-)
UsuńHurrrrrra!
Dzięki Tobie mam pierwszy komentarz.
Pozdrawiam i ZAPRASZAM. Mam nadzieję,że wkrótce uda mi się coś nowego zamieścić.
Pomysł na kaputki bardzo fajny :)))
OdpowiedzUsuń